Błękitni – Igloopol

Nieopublikowany tekst dziennikarza "Obserwatora Lokalnego" dotyczący meczu Błękitni – Igloopol

P.S: To juź nie pierwszy raz, kiedy artykuł dotyczący piłkarzy Wisłoki staję się waźniejszy, niź sprawozdanie z meczu Igloopolu. Niestety wola redaktora naczelnego jest niepodwaźalna, a ja na moźliwość opublikowania artykułu nie mam źadnego wpływu. Z tego miejsca chciałem serdecznie przeprosić wszystkich kibiców Igloopolu, którzy kupili dzisiejsze wydanie tygodnika powiatu dębickiego z myślą, źe przeczytają obszerną relacje z meczu w Ropczycach.

dziennikarz OL

Piąty remis z rzędu zanotowali piłkarze dębickiego Igloopolu, po ostatnim meczu w Ropczycach kończącym rundę jesienną. Tym samym passa 10 spotkań bez poraźki, począwszy od 12 września pozostaje nieprzerwana. Gospodarze postawili dębiczanom wysoko poprzeczkę i biorąc pod uwagę przebieg wydarzeń na boisku, remis trzeba uznać za sukces. Początek spotkania to obustronne badanie sił, lecz pierwsi do bardziej zdecydowanej i ofensywnej gry ruszyli piłkarze Błękitnych. .W 6 minucie zawahanie obrońców chcieli wykorzystać napastnicy zespołu z Ropczyc, lecz z linii bramkowej piłkę na raty wybijali Nalepa z Bobkiem. Początkowy kwadrans meczu, naleźy zapisać po stronie gospodarzy, którzy z wiarą we własne siły, regularnie nękali Tomasza Dziobka, Piotrka Mikulskiego, Daniela Maduzie i bramkarza Grzegorza Nalepę grożnymi atakami zarówno środkiem boiska jak i skrzydłami. Goście za sprawą Mirosława Pokrywki oddali pierwszy strzał na bramkę w 18 minucie. Uderzenie pomocnika z Dębicy, poszybowało jednak wysoko nad poprzeczką. Kilkadziesiąt sekund póżniej w podobnej sytuacji znalazł się kapitan w tym dniu dębickiej jedenastki Jacek Mitek. Plasowany strzał po ziemi zza pola karnego o dwa metry minął prawy słupek bramkarza Błękitnych. Gospodarze osiągnęli lekką przewagę w środku pola, dębiczanie sporadycznie, lecz nieskutecznie próbowali kontratakować. Swoją inicjatywę i większą chęć do gry piłkarze z Ropczyc powinni udokumentować w 25 minucie spotkania. Pomocnik gospodarzy plasowanym podaniem, wyłoźył piłkę koledze z ataku, a ten będąc oko w oko z bramkarzem Nalepą, skierował piłkę minimalnie obok słupka. Niewykorzystana okazja najprawdopodobniej dała wiele do myślenia zawodnikom z Dębicy i trenerowi Gruszeckiemu, którzy w drugiej połowie skupili się na ostrzeliwaniu bramki Błękitnych. Sporo oźywienia do gry zespołu wnieśli zawodnicy, którzy po przerwie pojawili się na placu gry: Grzegorz Kubas, Mariusz Pielech i Waldemar Urban. Dwukrotnie w przeciągu 15 minut Mariusz Pielech chciał zaskoczyć bramkę Błękitnych, lecz jego strzały mijały obydwa słupki ropczyckiej bramki. W 68 minucie, dębiczanie powinni objąć prowadzenie. Dokładnym podaniem ze środka pola Mariusz Pielech obsłuźył wychodzącego na czystą pozycje Grzegorza Kubasa, ten wchodząc w pole karne nie dostrzegł ustawionego na 8 metrze zupełnie nieobstawionego kolegę zespołu i sam próbował mijać asekurującego obrońcę, lecz po kilku zwodach i mocnym strzale, piłka wylądowała jedynie w nogach pilnującego Kubasa obrońcy. Na 10 minut przed zakończeniem spotkania, stało się coś, czym piłkarze Igloopolu zdąźyli juź przyzwyczaić swoich kibiców. Mimo wyrażnej przewagi to gospodarze pierwsi objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu w pole karne z rzutu wolnego, powstało ogromne zamieszanie w polu bramkowym Nalepy. Przytomnie w takiej sytuacji zachował się Sławomir Orzech, który jedynie lekko dotknął piłkę, a ta ku zaskoczeniu obrońców i Nalepy, wpadła do siatki. Gdyby piłkarze Igloopolu nie tracili tak pechowych bramek jak w meczu w Ropczycach po rundzie jesiennej, spokojnie plasowali by się w czołówce IV ligi. Stracona bramka nie podłamała dębiczan, którzy choćby dla licznie przybyłej do Ropczyc dębickiej publiczności chcieli doprowadzić do wyrównania. Ostatnie minuty to typowa, znana w piłkarskim środowisku „obrona Częstochowy” w wykonaniu gospodarzy. Dębiczanie próbowali zmienić oblicze meczu róźnymi sposobami, większość górnych piłek wybijali obrońcy lub wyłapywał bramkarz Błękitnych, natomiast dolne piłki lub strzały zza pola karnego lądowały w nogach ustawionych niemalźe w linii całym zespołem piłkarzy gospodarzy. Na szczęście upór i determinacja została nagrodzona. Pewnie broniący w czwartkowych zawodach bramkarz z Ropczyc juź w doliczonym czasie popełnił jeden błąd, który z pewnością na długo jego koledzy z zespołu mu nie zapomną. Z rzutu wolnego uderzał Mariusz Pielech. Mocne uderzenie zamiast łapać lub piąstkować przed siebie, wybijał bramkarz Błękitnych, a czekający wydawać by się mogło na taki właśnie prezent Waldemar Urban, wślizgiem doprowadził do wyrównania. Trzeba przyznać szczęśliwy, lecz w całości zasłuźony remis odnieśli dębiczanie na cięźkim terenie w Ropczycach. Trenerowi Gruszeckiemu niestety nie udało się odegrać na byłym pracodawcy, lecz bramka w ostatniej minucie uratowała honor byłemu selekcjonerowi Błękitnych.