"Piszczyk"

Leszek Pisz był najmniejszy nawet wśród swoich rówieśników, w reprezentacji juniorów. Ale dzięki temu zwrócono na niego uwagę. Był szybszy, ambitniejszy, lepszy technicznie. W Legii musiał jednak walczyć o naleźną talentowi pozycję

Początkowo Pisz nie mógł znależć uznania w oczach prowadzącego stołeczny zespół trenera, Władysława Stachurskiego. Skazano go na "zsyłkę do Motoru Lublin. Po zmianach kadrowych na Łazienkowskiej brakowało dobrych rozgrywających i Leszek wrócił. Wrócił bardziej doświadczony i lepszy. Stał się jednym z najlepszych w polskiej lidze, co potwierdzają nagrody katowickiego "Sportu". Wspaniały egzekutor rzutów wolnych, Przypominający pod tym względem nawet Kazimierza Deynę.
Leszek potrafił błyszceć na boisku – jak w rewanźu z IFK Goteborg. Bywało tak jak w premierowym meczu Ligi Mistrzów z Norwegami. Stał się bohaterem wieczoru! Strzelił dwa gole i to głównie dzięki niemu Legia wygrała, bo jak gra kapitan, tak i cała druźyna. Szkoda, źe nie zdołał przekonać o swoich wartościach trenerów reprezentacji biało-czerwonych. Leszek Pisz uczestniczył w jednym z najwększych sukcesów polskich klubów na arenie europejskiej w latach 90-tych. W ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów Legia trafiła na prowadzącą we włoskiej Serie A, Sampdorię Genua. Kiedy warszawianie wylosowali Sampdorię z Viallim, Mancinim, Michajliczenką, Pagliucą, Katancem, Vierchowodem, Dosseną i Brazylijczykiem Toninho Cereezo, a wszyscy trenowani przez Vujadina Boskova, logiczna wydawała się konstatacja, źe to juź koniec. Stało się jednak znów coś niewytłumaczalnego. W Warszawie Włosi mimo przewagi nie strzelili gola, a udało się to raz Dariuszowi Czykierowi. Kowalczyk wszedł po przerwie, bo do tej pory to był nikt. Trwało to jeszcze dwa tygodnie. 20 marca 1991 roku doszło na stadionie Luigiego Ferrarisa w Genui do olbrzymiej sensacji. Sampdoria, która rok wcześniej wywalczyła PZP, odpadła teraz po boju z druźyną, której nazwa coś w Europie mówiła, ale nazwiska zawodników – prawie nic. W roli głównej wystąpił zaś ten, który miał za sobą dopiero trzy niepełne mecze w lidze i źadnej bramki na koncie! Wojciech Kowalczyk wykazał się nieprawdopodobnym instynktem strzeleckim oraz umiejętnościami. Po jego bramkach Polacy prowadzili z przewaga dwóch trafień. Włosi gonili, walczyli do upadłego o awans i utracony prestiź. Roberto Mancini strzelił w 67 minucie pierwszą bramkę, a Gianluca Vialli wyrównał na 4 minuty przed końcem. Mancini wbiegł do polskiej bramki po piłkę, chcąc ja jak najszybciej wprowadzić do gry. Wtedy nie wytrzymał nerwowo Maciej Szczęsny. Bramkarz Legii popchnął włoskiego napastnika a niemiecki sędzia ukarał legionistę czerwona kartką. Poniewaź dwie zmiany zostały juź wcześniej dokonane przez prawie 4 minuty nominalnego czasu gry oraz 10. doliczonych minut bronił obrońca, Marek Jóżwiak. Co najwaźniejsze, interweniował skutecznie!

– Po meczu do kilku piłkarzy Legii uczestniczących w pomeczowym spotkaniu podszedł Gianluca Vialli – wspomina Leszek Pisz. – Palił cygaro i z kaźdym z nas zamienił kilka słów. Pogratulował nam awansu do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Widać było wielka klasę tego znakomitego gracza, równieź poza boiskiem. Zupełnie inaczej zachowywał się Roberto Mancini.

Legia zremisowała i znalazła się tym samym w grupie czterech zespołów jakie zostały w rywalizacji PZP. Legia a obok Manchester United, Juventus Turyn i Barcelona. W rywalizacji o finał Pucharu Zdobywców Pucharów Polacy wylosowali Manchester United. I znów witali na Łazienkowskiej gwiazdy znane telewidzom i graczom z angielskiego totka. Trenera Fergussona, Sealeya, Irwina, Bruce a, Phelana, Pallistera, Webba, McClaira, Ince a, Hughesa i Sharpe a… Tym razem nadzieje na awans zostały rozwiane juź w pierwszym meczu. Legia przegrała wyrażnie po golach supersnajpera McClaira, Walijczyka Hughesa i Bruce a. Na Old Trafford, gdzie Legia grała bodaj po raz pierwszy w swojej historii, zaprezentowała się lepiej niź w Warszawie i zremisowali.

Siedem minut przed rozpoczęciem gry, gdy schodziliśmy z rozgrzewki stadion w Manchesterze świecił pustkami – mówi Leszek Pisz. – Obawialiśmy się, źe nasz występ nie wywoła duźego zainteresowania. Kilka minut póżniej kierując się z tunelu na plac gry zobaczyliśmy stadion w komplecie wypełniony widzami. Potem dowiedzieliśmy się, źe kibice byli wcześniej juź na stadionie, ale siedzieli w wielu znajdujących się tam restauracjach, pubach czy barach.

Wiosną 1995 roku Legia cementowała się. W ataku szalał "Gumiś", Jerzy Podbroźny, mając za partnera najczęściej Marcina Mięciela. Coraz lepiej poczynał sobie Jacek Bednarz. Jego pierwszy występ zbiegł się z ostatnim dla Kowalczyka.. Robakiewicz i Szczęsny bronili na zmianę. I równie dobrze. Zieliński stawał się powoli najlepszym ostatnim stoperem w Polsce. Ale królem był Leszek Pisz. Kiedy podchodził do rzutu wolnego, bramkarz juź przygotowywał się do wyjęcia piłki z siatki. Tak było wiosną, tak samo jesienią 1995 roku.

Sezon 1994-95 był jednym z najlepszych w historii Legii. Drugi raz z rzędu i po raz czwarty w ogóle udało się wywalczyć dublet – mistrzostwo i Puchar Polski. Trener Paweł Janas miał wyjątkowe powody do radości. Gdy do zespołu doszedł Ryszard Staniek. To wraz z Piszem, Wieszczyckim, Michalskim, Lewandowskim i Bednarzem tworzyli wspólnie najlepszą druga linię w polskiej lidze. W ataku do pochodzącego z Przemyśla Jerzego Podbroźnego ściągnięto mającego za sobą występy w tarnobrzeskiej Siarce, Cezarego Kucharskiego.

Kiedy okazało się, źe o miejsce w Lidze Mistrzów mamy walczyć z IFK Goeteborg miny wielu kibicom zrzedły Szwedzi zajęli trzecie miejsce w finałach MŚ 94. W zespole mistrza kraju reprezentantów nie brakowało, więc przeciwnik zasługiwał na najwyźszy szacunek. Oba mecze z IFK przeszły do historii klubu. 9 sierpnia 1995 na Stadionie Wojska Polskiego legioniści zagrali wyjątkowo dobrze i bardzo ambitnie. Nie przestraszyli się ani sławy bramkarza Thomasa Ravellego, ani jego kolegów z reprezentacji tak dobrze spisującej się na MŚ 94 w USA. Polacy wygrali wprawdzie tylko 1-0 po golu Podbroźnego z karnego, podyktowanego za faul na Kucharskim, ale forma jaka zaprezentowali dała podstawy do patrzenia na rewanź z optymizmem. Tak tez się stało. Inne niź w roku ubiegłym przygotowania – mecze z Auxerre i Lyon we Francji, zmobilizowani zawodnicy i wspaniały efekt. Awans do Ligi Mistrzów, po raz pierwszy w historii polskiego klubu, i to w dodatku po drugim zwycięstwie na boisku przeciwnika. Szwedzi prowadzili do 26 minuty, ale trzy minuty póżniej jeden z nich dostał czerwona kartkę, zaś kwadrans po przerwie na trybuny został wysłany przez arbitra trener Roger Gustafsson. Na kwadrans przed końcem Leszek Pisz wyrównał strzałem głową (!) a Jacek Bednarz "dobił" przeciwników w ostatniej minucie. Angielski sędzia David Elleray "pechowy" ponoć w Splicie, teraz "przyniósł szczęście" Polakom., usunął jeszcze jednego ze Szwedów …

Dwa dni po zwycięstwie w genewskim hotelu Noga Hilton odbyło się losowanie Ligi Mistrzów. Legia znalazła się w grupie ze Spartakiem Moskwa, Rosenborg Trondheim i Blackburn Rovers. W środę 13 września o godz. 20.30 rozpoczął się na Stadionie Wojska Polskiego mecz, na który czekała nie tylko Warszawa, ale i setki tysięcy kibiców w całym kraju. Bardzo ładna, jesienna pogoda, bezwietrznie i bezdeszczowo. Ponad 15 000 widzów, na trybunie "pół rządu" i "pół parlamentu", generał Barański obok generała Wileckiego, aktorzy, artyści … Mecz z Norwegami z Trondheim ułoźył się wspaniale pod względem dramaturgii. Polakom długo nic się nie udawało, na domiar złego pierwsi stracili gola. Po przerwie prowadzenie z rzutu karnego i w tej samej minucie wyrównanie. Leszek Pisz strzelił zza linii pola karnego w sposób tak zaskakujący, źe norweski piłkarz nie zdołał wybić piłki. Na trybunach szał! Kiedy po dalekim strzale Ryszarda Stańka bramkarz tak niefortunnie łapał piłkę, źe wpadł z nią do bramki. Ludzie całkiem oszaleli. A kiedy Leszek Pisz uderzył w swoim stylu z wolnego i golkiper gości skapitulował po raz trzeci, wiadomo juź było, źe Legia tego meczu przegrać nie moźe.

Tak zaczęła się przygoda Legii w Champions League. Po raz pierwszy w tym elitarnym gronie znalazła się polska ekipa. Mistrzami Polski kierował człowiek z Dębicy, kapitan Leszek Pisz. Potem była poraźka ze Spartakiem w Moskwie. 17 pażdziernika 1995 do Warszawy przyjechał mistrz Anglii, Blackburn Rovers. W kasach zabrakło biletów. Najlepszy klubowy atak Anglii poprzedniego sezonu: Allan Shearer i Chris Sutton nie istniał praktycznie na Łazienkowskiej. Legia miała przewagę, ale tylko raz, po wspaniałej akcji lewą stroną i znakomitym zwodzie Cezary Kucharski otworzył drogę do bramki, a Jerzy Podbroźny, dla którego był to pierwszy mecz w Lidze Mistrzów, strzelił zwycięskiego gola.

Mecze rewanźowe rozgrywano w odwrotnej kolejności. Legia jechała najpierw do Anglii. Musiała wyjść na boisko w dniu, w którym Polacy nie myślą o grze – 1 listopada. Mecz w Blackburn zakończył się bezbramkowo. -Najdroźszy wówczas piłkarz świata, Allan Shearer gratulował nam na pomeczowym bankiecie remisu i awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów – wspomina Pisz. – Z kilkoma piłkarzami poprzez tłumacza rozmawiał dłuźej. Kolejny wielki piłkarz po Viallim, którego klasę widać było nie tylko na placu gry.

Ostatecznie Legia zajęła drugie miejsce za Spartakiem w grupie i awansowała do dalszych gier. Za dotychczasowe występy w Champions League stołeczni piłkarze otrzymali 2,8 mln franków szwajcarskich. W ćwierćfinale Legia spotkała się z Panathinaikosem Ateny. Zima sprawiła, źe na początku marca 1996 murawa Stadionu WP była w opłakanym stanie. To juź nie była kwestia usunięcia śniegu, bo pod nim była zmroźona trawa. Wysypano tony soli, wzięto do pomocy fachowców od trawników, piaskarki MPO, uźyto takźe dmuchaw stosowanych na lotniskach do osuszania pasów startowych. Sędzia Manuel Diaz Vega przyleciał z Hiszpanii ubrany jak w lato – pantofelki, krótka skórzana kurteczka. Nie miał nic więcej i trząsł się z zimna. Kiedy wszedł w tych półbutach z hiszpańskiej delikatnej skóry na boisko i zapadł się po kostki – miał juź wszystkiego dość. Nie odezwał się jednak, słowem, licząc na to, źe ktoś za niego podejmie decyzję. Tak teź się stało. Zdecydował delegat UEFA, Chorwat Dusko Grabovac. Panathinaikos był przeciwny grze, ale nie miało to znaczenia. Mecz się odbył. – Gdybyśmy grali w normalnych warunkach, to na pewno byśmy w Warszawie wygrali – twierdzi Pisz. Skończyło się bez bramek. Smaczkiem był występ w greckiej druźynie dwóch Polaków: Krzysztofa Warzychy i Józefa Wandzika w bramce.

W meczu rewanźowym w Atenach Legia grała bez ukaranych za kartki: Jacka Bednarza i Marka Jóżwiaka. Mimo to do utraty pierwszego gola miała dwie znakomite sytuacje. Najpierw Tomasz Wieszczycki nie zdołał pokonać bramkarza gospodarzy. Potem nasz bohater posłał piłkę z wolnego ponad grecka bramką. Rosyjski sędzia, Sergiej Chusainow ukarał aź siedmiu legionistów źółtymi kartkami a przed upływem pół godziny gry wyrzucił z boiska Marcina Jałochę. Ostatecznie Legia "trzymana na krótkiej smyczy" przez rosyjskiego arbitra przegrała 0-3 i odpadła z Ligi Mistrzów. Z ośmiu meczów w Champions League warszawski zespół wygrał dwa, tyle samo zremisował , i przegrał czterokrotnie.

LESZEK PISZ

Ur. 18 grudnia 1966 w Dębicy. Menedźer klubu Igloopol oraz trener trampkarzy i juniorów tego klubu.. Pomocnik, 167 cm – 60 kg, ps. "Piszczyk". Rodzina: źona Barbara, syn Bartosz (14 lat, uczeń drugiej klasy Sportowego Gimnazjum w Dębicy, trampkarz Igloopolu). Wychowanek Wisłoki Dębica (1977-84), Igloopol Dębica (84-86), Legia Warszawa (86-91), lubelski Motor (91-92 – ekstraklasa), po raz drugi Legia (92-96), greckie PAOK Saloniki (96), Kavala (97-00) i Paniliakos Pyrgos (2000), wrocławski Śląsk (01 – ekstraklasa), Pogoń Staszów (2002). W barwach stołecznej Legii grał w ekstraklasie przez dziewięć sezonów (86-91 i 93-96), łącznie wystąpił w 221 spotkaniach zdobywając 45 goli, dwukrotnie wywalczył mistrzostwo kraju (1994 i 95), czterokrotnie zdobywał Puchar Polski (89, 90, 94, 95) oraz dwukrotnie Superpuchar Polski (89 i 94). W pierwszej reprezentacji Polski rozegrał 14 meczów (jako zawodnik Legii dziewięciokrotnie a jako gracz Motoru pięciokrotnie).

Centralna postać zespołu. Skromne warunki fizyczne nadrabiał znakomita techniką. "Rządził i dzielił" w środku pola. Wspaniale wykonywał rzuty wolne. Bohater gier legionistów w Champions League, a potem wielka gwiazda na greckich stadionach. Brat Mieczysława.

"Robakiewicz i Szcęsny bronili na zmianę. I równie dobrze. Zieliński stawał się powoli najlepszym ostatnim stoperem w Polsce. Ale królem był Leszek Pisz. Kiedy podchodził do rzutu wolnego, bramkarz juź przygotowywał się do wyjęcia piłki z siatki. Tak było wiosną, tak samo jesienią 1995 roku."

Żródło: Super Nowości