Felieton: Kibice na pół etatu

Niedawno poproszono mnie o napisanie felietonu na naszą stronę. Długo zastanawiałem się, o czym on będzie. Niechciałem źeby był o „niczym” tylko o sprawach dotyczących nas lub naszego klubu – o sprawach istotnych z punktu widzenia kibica Igloopolu. No i chwile minęło zanim cokolwiek przyszło mi do głowy. Po jakimś czasie przypomniałem sobie o pewnym tekście wypowiedzianym przez jednego z kibiców Morsów na jednym z meczy i jak się póżniej okazało chyba na jednym z tych „waźniejszych” meczy, a mianowicie z jego ust padło coś w stylu: „ ja chodzę tylko na te waźniejsze mecze”. Z początku nie zwróciłem na to szczególnej uwagi, ale potem przyszło mi do głowo pytanie, które to są te waźniejsze mecze i co jest wyznacznikiem rangi meczu dla osoby uwaźającej się za fanatyka Igloopolu?
Czy o wadze meczu świadczy liczba przyjezdnych kibiców i ewentualna moźliwość konfrontacji z nimi? Bo na pewno postawa piłkarzy nie wpływa na liczbę kibiców na trybunach, o czym świadczyć moźe okres od meczu z Wisłoką kończąc na Sokole Nisko gdzie nasi kopacze wygrywali mecz po meczu, a kibiców było jak na lekarstwo. Rzecz jasna pomijając derbowy pojedynek Igloopolu, ale to był właśnie jeden z tych „waźnych” meczów. Tylko teraz dalej zastanawia mnie czy aby na pewno mam racje twierdząc, źe to liczba przyjezdnych decyduje o liczbie miejscowych gdyź na mecz z Błękitnymi nie wielu „najgłośniej krzyczących” się zjawiło. Dla duźej liczby kibiców zaczęła waźniejsza być tzw. chuliganka niź doping swoich ulubieńców na stadionie. Dla innych znów waźniejsza jest bajerka dziewczyn w okolicach muszli koncertowej bądż innych bardzo romantycznych miejscach, natomiast dla jeszcze innych źyciową i pierwszorzędną sprawą jest picie piwa gdzieś pod sklepem na osiedlu. Zrozumiałą dla mnie sprawą jest to, źe duźo osób pracuje w soboty, źe duźo osób po prostu z braku kasy nie moźe być na meczu, a wiadomo, źe bilety do tanich nie naleźą. Jednak mam propozycje dla tych, którzy parę groszy przy tyłku mają, ale nie chcą zostawić swojej ukochanej samej przy muszli bojąc się, źe pójdzie z innym. A mianowicie stadion jest takźe dobrym miejscem na bajerowanie kobiet a przy okazji klub zarobi na biletach, więc mamy tu do czynienia z obopólną korzyścią Ty zarwiesz laskę, a klub ma kasę; przy tym obejrzysz mecz swojej druźyny. Co do amatorów półlitrówek z napisem „beer” mam propozycje odpuszczenia sobie dwóch browarów tygodniowo i juź jest na bilet. Biorąc pod uwagę, źe mecze „u siebie” są z reguły raz na dwa tygodnie, co daje wyrzeczenie się jednego piwa tygodniowo to uwaźam, źe nie jest to aź taki wyczyn jak się, co niektórym wydaje. Ktoś kiedyś mi powiedział, źe przydałoby się, aby Igloopol znów znikł na kilka lat z piłkarskiej mapy polski, aby powstając na nowo była na stadionie taka sytuacja jak jeszcze rok temu gdzie liczba osób w „młynie” nie spadała poniźej 150 szala. Nie wspominając o bardzo licznych wyjazdach np. Jasło czy Siarka. Sytuacja teraz, jaka jest kaźdy widzi. Mała liczba kibiców na naszym stadionie, a co za tym idzie słabe wyjazdy, jeśli takowe w ogóle są organizowane. A wracając do tych waźnych i waźniejszych meczy uwaźam, źe osoba nosząca barwy Igloopolu, która uwaźa się za prawdziwego kibica nie powinna ustalać waźności meczu na podstawie jakichkolwiek wyznaczników. Dla takiej osoby głównym wyznacznikiem powinno być juź samo to, źe na murawie są piłkarze w najpiękniejszych barwach. Pamiętajmy, źe nasza obecność na meczu ma duźy wpływ na grę piłkarzy. Nie dość, źe jesteśmy ich dwunastym zawodnikiem to jeszcze wspomagamy kasę klubu. Zbliźa się wiosna nowe nadzieje i marzenia nasze – kibiców, pomóźmy więc kopaczom ze śnieźynką na piersi wygrywać kolejne spotkania. Niech wiedzą, źe ktoś im kibicuje. Igloopol to My i nasi piłkarze!!!!!